Bardzo długo zbierałam się do napisania posta na temat naszej majówki. Minął już prawie miesiąc odkąd wróciliśmy z naszej wyprawy, ale myślę że warto podzielić się tym, co udało nam się zobaczyć podczas weekendu majowego, zwłaszcza z powodu zbliżających się wakacji, które są pretekstem do częstszych wyjazdów. Być może, dzięki naszej relacji zainspirujecie się do odkrywania nie tylko odległych lądów, ale także najbliższych okolic. 🙂
Nigdy nie utożsamiałam Dolnego Śląska z miejscem atrakcyjnym turystycznie, dlatego moja reakcja na propozycję, aby na majówkę wybrać się w podróż po województwie dolnośląskim była raczej średnio entuzjastyczna. Zdawało mi się, że nie jest to region na tyle ciekawy, żeby poświecić mu aż cały weekend majowy. O tym, czy przekonałam się do odkrywania Dolnego Śląska przeczytacie właśnie w tym wpisie. 🙂
Jeśli chodzi o kwestie organizacyjne, to nie mieliśmy jakiegoś sztywnego planu co będziemy robić, czy gdzie spać. Stwierdziliśmy, że ze względu na nasze, już dość puste, portfele najlepiej będzie, jeśli będziemy spać w samochodzie i gotować jedzenie na małym gazowym palniku. Już wcześniej zdarzyło nam się spać w samochodzie, więc nie była to dla nas żadna nowość – jeśli macie samochód typu kombi, to raczej nie powinno być problemu z nadmuchaniem w środku materaca. 😉 Gotowanie na palniku gazowym to też prosta sprawa, jednak należy pamiętać, że gdy na zewnątrz jest chłodno i wieje (tak było w naszym przypadku) to nieco dłużej trzeba poczekać na zagotowanie wody.
Na wycieczkę wybraliśmy się między 29 kwietnia a 1 maja, czyli mieliśmy 3 dni na wszystkie atrakcje. Nasza trasa obejmowała wyjazd z Wrocławia w godzinach około południowych 29 kwietnia i powrót do Wrocławia około godziny 20.
Nasza trasa:
Wrocław -> Książ -> Bolków -> Świny -> Przełęcz Karpnicka -> Kolorowe Jeziorka -> Jawor -> Wrocław
Pierwszy dzień
Pierwszego dnia naszej wycieczki wyruszyliśmy z Wrocławia do Zamku Książ, zamku w Bolkowie i Zamku Świny. Dzień zakończyliśmy noclegiem na parkingu na Przełęczy Karpnickiej.
Zamek Książ:
Przechodząc już do kwestii samej wycieczki, to na początku odwiedziliśmy Zamek Książ. Podczas tegorocznej majówki odbywał się tu festiwal kwiatów i sztuki, podczas którego można było podziwiać przede wszystkim drzewka bonsai. Pomimo głównej atrakcji, jaką był festiwal, zwiedzanie zamku również było dostępne w tym terminie.
Moje odczucia: Mimo deszczowej pogody wydarzenie zgromadziło wielu zwiedzających. Według nas, ilość turystów była raczej minusem tej wycieczki. Ciężko było zobaczyć coś bez uniknięcia tłumu. Polecam wszystkim wybrać się tam w nieco mniej obleganym terminie, żeby móc w pełni podziwiać uroki zamku. 🙂
Jeśli chodzi o same targi kwiatów to nie zrobiły one na mnie zbyt wielkiego wrażenia, ale to pewnie ze względu na to, że nie interesujemy się zbytnio kwiatami. W związku z wydarzeniem na terenie zamku rozstawione były stanowiska handlowe, gdzie można było zakupić między innymi rośliny, ale też rękodzieło czy lokalne wyroby spożywcze, a także sporo różnego rodzaju tandety. Szwarc, mydło i powidło, ale z przewagą wartościowych produktów, takich jak na przykład lokalne wina.
Więcej informacji na temat zamku: ksiaz.walbrzych.pl (wirtualne zwiedzanie zamku: zamekksiaz.wkraj.pl).
Bolków
Następnym miejscem, które chcieliśmy odwiedzić był średniowieczny zamek w Bolkowie z XIV wieku.
Więcej informacji na temat zamku: zamkipolskie.com/bolk, a informacje na temat cen biletów i godzin otwarcia znajdziecie tutaj: villagreta.pl.
Moje odczucia: Niestety zamek był tego dnia zamknięty i choć jego wrót strzegł pies o niezbyt bojowych zamiarach, to dostanie się do środka było niemożliwe. Jedyne co mogliśmy zrobić w tej sytuacji to zobaczyć go z zewnątrz i jechać dalej. Mamy nadzieję, że przy kolejnej podróży w tamte strony uda nam się wejść do środka. 🙂
Świny
Kolejnym i zdecydowanie moim ulubionym zamkiem tej wycieczki, był Zamek Świny. W przypadku tego zamku wstęp do środka był jak najbardziej możliwy. Wejścia na teren ruin pilnował mężczyzna sprzedający bilety po około 5 złotych od osoby. Zamek zrobił na nas duże wrażenie i pobudził naszą wyobraźnię. Legenda głosi, że pomiędzy zamkiem w Świnach i zamkiem w Bolkowie wybudowano tunel podziemny łączący oba zamki, gdyż dzieli je zaledwie kilka kilometrów. Zresztą będąc na terenie zamku Świny mogliśmy zobaczyć zamek w Bolkowie 🙂
Zamek najpierw pełnił funkcję grodu kasztelańskiego, a następnie został przekazany w ręce rodu Świnków, którzy zajęli się jego rozbudową. W wyniku dewastacji zamku podczas wojny siedmioletniej Świnkowie oddali go pod licytację, a zamek został sprzedany ministrowi pruskiemu. Następnie odziedziczyli go austriaccy hrabiowie, którzy w 1941 roku zostali zmuszeni do sprzedania posiadłości państwu. Wehrmacht urządził w nim magazyn części do samolotów. Obecnie zamek jest własnością prywatną, jednak widać, że od lat nie wszczęto na jego terenie żadnych prac renowacyjnych.
Więcej informacji na temat zamku: zamkipolskie.com/swiny.
Moje odczucia: Zamek zrobił na nas duże wrażenie i pobudził naszą wyobraźnię ze względu na swoją interesująca bryłę oraz wszelkie pozostałe smaczki architektoniczne, liczne wieże i pozostałości po dekoracyjnych.
Parking na Przełęczy Karpnickiej
Ostatnim punktem pierwszego dnia naszej wycieczki był postój na parkingu przy Przełęczy Karpnickiej. Wybraliśmy to miejsce ze względu na to, że była to świetna baza wypadowa do pieszej wędrówki, której mieliśmy się podjąć następnego dnia. Przy parkingu znajdował się drewniany domek (a właściwie daszek), w którym można było się schronić i przygotować sobie jedzenie. Nieopodal domku znajdował się także drewniany wychodek, który być może nie wyglądał zachęcająco, jednak dawał poczucie chociażby minimalnej cywilizacji. 😀
Ważna informacja: Parking jest płatny 8 zł za samochód osobowy na dobę. Przez to, ze przyjechaliśmy późno i nie było już osoby pobierającej opłaty zapłaciliśmy dopiero następnego dnia. Traktując go jednak jedynie jako miejsce noclegowe można spać za darmo.
Drugi dzień
Drugi dzień naszej wycieczki postanowiliśmy spożytkować na piesze wędrówki po Rudawskim Parku Krajobrazowym, a dokładniej okolicach Przełęczy Karpnickiej. Postanowiliśmy podzielić naszą trasę na dwie części: dłuższą i krótszą.
Trasa dłuższa zakładała zobaczenie między innymi Starościańskich Skał, Skalnego Mostu oraz Zamku Bolczów. Wyruszając w trasę cały czas poruszaliśmy się niebieskim szlakiem, dopiero po zwiedzeniu ruin zamku zmieniliśmy szlak na zielony, żeby szybko wrócić na parking. Trasa ta zajęła nam około 3-4 godzin.
Trasa krótsza, tak samo jak poprzednia, zaczynała się od parkingu na Przełęczy Karpnickiej i prowadziła aż do Krzyżnej Góry i Sokolika, czyli dwóch najbardziej znanych wierzchołków Gór Sokolich. Idąc w stronę szczytów mijaliśmy schronisko górskie, gdzie można było się zatrzymać.
Moje odczucia: Trasa, którą wyznaczyliśmy była bardzo przyjemna i mimo że byliśmy w górach to nie czułam jakbyśmy rzeczywiście chodzili po górach, ze względu na małe różnice wysokości. 🙂 Wędrówka była bardzo przyjemna, a jej plusem było także to, że na trasie, którą wybraliśmy spotkaliśmy stosunkowo niewielu turystów. Podczas wędrówki zaobserwowaliśmy również ludzi wspinających się na Skalny Most – Starościńskie Skały to także dobre miejsce do wspinaczki skalnej. Dopiero przy ruinach Zamku Bolczów zgromadziła się niemała grupa ludzi, którzy korzystając z uroków słonecznej pogody, rozstawili swoje stanowiska grillowe. Myślę, że nasza trasa świetnie sprawdzi się w przypadku osób, które nie są bardzo wprawione w górskich wędrówkach i chciałyby od czegoś zacząć, a także dla rodzin z dziećmi, czy też ogólne dla tych, którzy nie czują się na siłach by pokonywać wysokie szczyty.
Nasza trasa:
Trzeci dzień
Drugi dzień naszej wycieczki zakończyliśmy na campingu przy Kolorowych Jeziorkach w Wieściszowicach, gdzie za 10 zł od osoby mieliśmy dostęp do prądu oraz toalety typu TOI TOI. Więcej nam nie było potrzebne do szczęścia 🙂 Końcówkę dnia uczciliśmy grillem w akompaniamencie czerwonego wina.
Kolorowe Jeziorka
Kolorowe Jeziorka to wyjątkowe miejsce na mapie Dolnego Śląska. Bardzo zależało mi na tym, by je zobaczyć po tym jak przeczytałam i przede wszystkim zobaczyłam ich zdjęcia w przewodniku. Kolorowe Jeziorka również znajdują się na terenie Rudawskiego Parku Narodowego. Swoją nazwę zawdzięczają temu, ze każde z nich (a jest ich cztery) jest innego koloru. Wszystkie znajdują się na wytyczonej ścieżce dydaktycznej, która ma długość około 3 km. Na końcu ścieżki znajduje się również wzniesienie, które nazywa się Wielka Kopa. Cała trasa jest bardzo dobrze przygotowana pod ruch turystyczny, na ścieżce znajdują się tablice edukacyjne wyjaśniające między innymi zabarwienie jeziorek, a także część gastronomiczna (niemal na początku ścieżki).
Więcej informacji: kolorowejeziorka.pl
Moje odczucia: Moim faworytem spośród wszystkich jeziorek jest Błękitne Jeziorko – wygląda bajecznie 🙂 Jest tak turkusowe, że jak je zobaczyłam to nie mogłam uwierzyć, że jest ono naturalne. Najbardziej rozczarowującym dla mnie było ostatnie – Zielone Jeziorko, które było już prawie wyschnięte i gdybym nie wiedziała, że jest jednym z jeziorek to mogłabym je pomylić ze zwykłą kałużą. Niemniej jednak bardzo polecam Kolorowe Jeziorka, choć majówka, czy inny popularny termin urlopowy może nie być najlepszą okazją, ze względu na dużą ilość turystów.
Jawor
Wracając z Wrocławia chcieliśmy zahaczyć jeszcze jedno miejsce, żeby maksymalnie wykorzystać naszą majówkę. Nasz wybór padł na miasteczko Jawor (oddalone o około 70 km od Wrocławia). Jest to stare miasteczko – pierwsze wzmianki na jego temat pochodzą z XII w, które swoją wyjątkowość zawdzięcza przede wszystkim ewangelickiemu Kościołowi Pokoju, który znajduje się na liście światowego dziedzictwa zabytków kultury UNESCO. Oprócz zabytkowego kościoła, w Jaworze można podziwiać dawną architekturę (przede wszystkim stare kamienice). Przez centrum miasta prowadzi także ścieżka dydaktyczna, dzięki której z łatwością można poznać część historii tego miasta.
Więcej informacji: http://www.jawor.pl/pl/
Moje odczucia: Jawor, podobnie jak wiele mniejszych miast, jest dosyć opuszczoną miejscowością. Świadczą o tym przede wszystkim ogłoszenia o sprzedaż i wynajem w witrynach sklepów, czy innych pomieszczeń handlowo-usługowych. Patrząc jednak na stare, bogato zdobione kamienice (z portalami!) łatwo jest przenieść się oczami wyobraźni do czasów świetności tego miasta. Paradoksalnie, dzięki temu, że miasto jest tak spokojne i puste to jest przez to także tajemnicze i romantyczne. 🙂
I tutaj dobiega kres naszej podróży… Myślę, że jak na 3 dni to zobaczyliśmy całkiem sporo. 🙂 Dzięki tej wyprawie przekonałam się, że Dolny Śląsk jest naprawdę ciekawym regionem i nie trzeba wyjeżdżać bardzo daleko, żeby zobaczyć wyjątkowe miejsca. Mam nadzieję, że ta (dość długa) relacja zachęci Was do podróżowania i odkrywania miejsc, które choć znajdują się niedaleko nas są nam wciąż nieznane.
Świetny plan, Dolny Ślask chyba nigdy mi się nie znudzi. Jest tu dosłownie wszystko (może poza morzem;)) Sa piękne zamki (zastanawiam się czy gdziekolwiek indziej jest tyle zamków i pałacy co na dolnym śląsku) , góry mniejsze i większe, piękna przyroda, jeziora i zalewy. Nawet dla tych, którzy nie chcą się ruszać z Wrocławia na dłużej czeka Ślęża i Zalew Mietkowski, na którym można nawet pożeglować. Myślę sobie, ze jestem prawdziwym szczęściarzem, ze mogę tu mieszkać:) Pozdrawiam:)